Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Krzyżacy 1410 tom I 166.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wał się tém bardzo dotknięty, drugiego sobie ciura nająwszy, aby mu około konia chodził.
— Stary Żmudzin — rzekł do towarzyszów — zanudził znać, że nie miał się z kim rozmówić; może do domu drapnął, a innego mi w swe miejsce przyśle.
A że nie było komu już pieniędzy, które z domu zabrało pacholę pilnować, Teodor zaniósł je Brochockiemu, prosząc by je przechował. Trzos był ciężki, i pan Andrzej poważywszy go na dłoni, rozśmiał się
— Opatrzny z waszeci chłop — rzekł — matusię dobrze skrobnąłeś, ale tego na wyprawę nie będzie nadto, gdy konie zaczną zdychać.
Stanął obóz pod Jeżowem, gdy dano znać, że Węgrowie przybywają o pokój traktować. Rozeszła się wieść po wojsku błyskawicą, a że Teodor był ciekawy wszelkiéj nowości, wyprosił się z drugimi popatrzéć ku królewskim namiotom.
Wojsko zalegało przestrzeń tak ogromną, że jéj okiem objąć nie było można. Królewskie obozowisko stało na boku wzgórza, gdzie i kaplica i Witoldów namiot i pisarze pańscy, i co przedniejszego się gromadziło.
Wjechali panowie węgierscy, wiodąc z sobą Szlązaka Jerzego Gersdorfa, który u Krzyżaków