Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/014

Ta strona została uwierzytelniona.

to ja byłem szczęśliwy, póki nie pisałem! Cofałem się tedy myślą: a cofać musiałem daleko, bo nie dziś to ani wczoraj jak piszę, o czém wiecie doskonale, bom wam dokuczył nieraz (za co pozwolicie przynajmniéj się przeprosić??) tém nieustanném pisaniem.
Poszedłem tedy myślą daleko; ach! aż do tego zaczarowanego kraju, do téj młodości, za którą jak pierwsi rodzice za rajem oglądamy się nieustannie, i zawsze u wrót jéj zapartych, widziemy anioła z płomienistym mieczem — O! niewrócim tam nigdy, nigdy.... Takim był szczęśliwy mojemi wspomnieniami, że zapomniałem nawet o tytule — I chodziłem myślą po raju, aby mnie choć woń, od jego czarownych ogrodów zaleciała! — I przypomniałem sobie wszystko dziecinne! — zabawki, swawole, naukę, i miejsca i osoby.
Zdało mi się, że mnie jeszcze święta moja najpiérwsza nauczycielka uczyła czytać na czerwonych literach kalendarza; żem sobie robił zielony ogródek wśród pokoju, z gałązek starych jodeł Romanowskiego ogrodu; — żem ustawiał moje domy drewniane, porcellanowe pieski