Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom I.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

wom, i nagrodziła je tém spójrzeniem pełném wyrazu.
Hrabia Alfred, którego trochę niepokoiła żywa rozmowa Hrabinéj ze Stasiem, postąpił i sparł się na krześle —
Pardon! przerywam rozmowę, rzekł, a musi być bardzo zajmująca, bo trwa od początku obiadu!
Hrabina odwróciła się zimno ku niemu odpowiedziała
— Wypytuję się Pana Stanisława, o sławne owe polowanie ślacheckie, na którém był przed kilką dniami.
C’est fameux! Co tam panowie zwierzyny nabili, rzekł śmiejąc się Alfred. Tyle ile my butelek na naszém polowaniu! Eh donc! a cóżeście to z nas nażartować musieli! I jak tryumfowali!
— Nie mięszaj pan mnie do tego — rzekł Staś byłem prostym tylko widzem —
— I słuchaczem, dodał Alfred — bo było zapewne czego słuchać — On nous a joliment arrangé! va!
Staś i Hrabina spójrzeli po sobie i uśmiéchnęli się.