Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Lubonie tom II 035.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzień narażając życie, płacił sobie za to używając go bez miary.
Dla tych wojaków wyuzdanych duchowieństwo téż było powolném i musiało ich rozgrzeszać, bo powstrzymać od grzechu nie było podobna. Stary Gozbert był dwa razy żonatym, ale mu obie jego małżonki pomarły, miał dwu synów, wychowanych na następców tego rzemiosła, dwór liczny płci obojéj i skarbiec dobrze naładowany. Na zameczku téż, gdy był w domu niczego sobie nie żałowano... Z postrzyżonemi głowy, wychudły i wynędzniały niewolnik słowiański, służył téj butnéj czeredzie, która go na równi niemal ze zwierzęty stawiła.
Choć posiwiały w ciągłych bojach, Gozbert trzymał się jeszcze prosto i siłę zachował dawniejszą, ociężał tylko nieco od otyłości, którą obżarstwo i opilstwo sprawiło.
Burg Gozbertów na cyplu między dwiema rzekami wystawiony, szczupły dosyć, ale uchodzący za niezdobyty, zwał się po słowiańsku Uściem, niemiec go przerobił na Adlerburg. Do koła tego Gródka[1], wyjąwszy osadę u stóp wzgórza rozciągniętą, z samych niemców złożoną, pustynia była szeroka. Niktby w sąsiedztwie Gozberta i jego hałastry nie wytrwał, nie mogąc ani mienia, ani życia, ani dzieci, ni sług być pewnym.
Pachołkom pańskim czasu pokoju tak wszystko było wolno, jak czasu wojny. Nie poszano-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Najprawdopodobniej winno być gródka.