Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 2.djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

Własnego dobra łączą nas ogniwa,
Bo własném dobrem Kniaź Wasil nie drzymie.

(chodzi milcząc).

Ej! wówczas, wówczas kiedy Księżnę młodą,
Do mego zamku druchy mi przywiodą,
Gdy stryj ją wiedzie na małżeńskie łoże.
Kiedy ksiądz stułą zwiąże ręce nasze,
Kto wówczas Halszkę odebrać mi może
I kto śmieć będzie? kogo nie ustraszę?

(milczy)

Matka! ha! matka nie lubi mnie stara —
Cóż mi po sercu? — niech się tylko boi —
Zamku jakiego lub włości ofiara,
Najłatwiéy gniew jéj łakomy rozbroi —
Król — Zechceż Kniaziów imienia niesławy?
Zechceż odebrać z łoża męża żonę?
Mógłże zapomnieć tureckie wyprawy,
I blizny moje i granic obronę — ?
Hola! szczęśliwym! — Kniaź Dymitr niech żyje!

(chodzi)

Lecz Wasil dotąd czemu nie przybywa? —
Może namowy odwiodły go czyje?
Może zapomniał i w zamku spoczywa.
A czas narady nie cierpiący zwłoki.