Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom I 171.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   167   —

Naówczas już młodzież naukę życia w ten sposób kończyła, a często ją i poczynała od chłopiąt służąc przy możniejszych krewnych. Dobrze jeszcze jeźli który wprzód klechę miał co go choć czytać nauczył, albo trochę pobiegał do szkółki przy kościele i łaciny liznął; ubożsi czasu do tego niemając ni ochoty, poczynali wychowanie od końskiego grzbietu, włóczni i łuków, a kończyli je na rycerskich dworach, pasa się dosługując.
Dziesięciu tych poręczycieli Jaśko Bogorja dobrał naumyślnie, co najpokaźniejszych, co najśmielszych aby nie ulękli się i plecy mieli za sobą.
Kietliczowi i sędziemu występ ten nie był do smaku i Mierzwa spoglądał niespokojnie ku górnéj ławie, jakby tam z oczów pana chciał wyczytać co ma poczynać, srogim być czy łagodnym oczyszczać czy plątać,
Dwaj wspólnicy znali się dobrze, zamieniwszy wejrzenia Mierzwa oczy wnet spuścił na księgę i przybrał postawę człowieka na którym cięży brzemię wielkie. Ręką swą bladą, kościstą smarował się zwolna po brodzie i twarzy, usta wydymał, głowę pochylał na strony.
Kietlicz ujrzawszy wchodzących, dał im stanąć przed stołem gromadą całą, ruszył się nieco i w boki ująwszy przybrał postać surową.
— Ja tu jestem oskarżycielem, — zawołał —