Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie sądzę — rzekł Brühl głosem niepewnym.
— Mamy pierwszy dowód tego na wkroczeniu do Saksonji — dodał Rutowski.
— Król jegomość już podpisał list, który natychmiast wysyłamy.
— List! — ruszając ramionamy, mruknął von Spörken — wyślijcie armaty, ale list!... list pewnie nie poskutkuje.
— Zobaczymy — odparł Brühl. — To są strachy człowieka, który sam się boi. Fryderyk II wie, że naprzeciw siebie ma nie jedną Saksonję, ale Austrję, Francję i Rosję; wie, że jest zgubiony. Wiem, jakie są jego plany: chce nas tą groźbą zmusić, abyśmy szli z nim przeciwko Austrji.
Rutowski pokręcił tylko głową.
— Nigdy w świecie z Fryderykiem — dodał Brühl — za nic w świecie. Król jegomość na to się nie zgodzi.
— Tymczasem Saksonja padnie ofiarą — rzekł hrabia.
— To chwilowy kryzys — gorzko odparł minister — Fryderyk zgubiony, zrozpaczony, targa się jak hyena w klatce zamknięta, ale darmo! Prusy zostaną wymazane z rzędu mocarstw europejskich.
Rutowski ruszył ramionami znowu i milczał.
— Radźmy, panie generale — odezwał się po małym przestanku Brühl. — Mojem zdaniem i zdaniem generała Nostitz, wszystkie nasze siły należy zgromadzić w obozie pod Pirną. Tam będziemy czekali, oparci o Koenigstein, dalszych wypadków. Fryderyk nie będzie śmiał. Generał Wied poda nam rękę, a przez niego utrzymamy komunikacje z Bourem i Piccolominim.
Obejrzał się Brühl; nikt się nie sprzeciwiał. Rutowski stał zamyślony.
— Jakże wy sądzicie, panie hrabio? — spytał minister.
— Ja nie chcę mieć głosu, aby nie brać na siebie odpowiedzialności — rzekł Rutowski. — Jego królewskiej mości służyć chcę i będę, ale w takiem położeniu, w jakiem się znajdujemy, z piętnastu tysiącami na czterdzieści, bez przygotowania, zaskoczeni niespodzianie, możemy bronić honoru tylko, nie Saksonji.
— Panie hrabio! pan widzisz wszystko zbyt czarno. Za naszymi piętnastoma, przeciw Prusom staje kilkakroć sto tysięcy sprzymierzonych.
— Za pozwoleniem — przerwał Rutowski — traktat podpisany?
Brühl zawahał się.
— W tem była cała moja przebiegłość i polityka, aby go nie podpisać i nie dać pozoru do wojny. Traktat jest jak za-