Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Z siedmioletniej wojny.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.

Panna Nostitz stała z jakąś niepewnością, obawą i jakby promykiem nadzieji na twarzy.
— Panie de Simonis — rzekła — umiem cenić to, coś mi powiedział, przyjmuję to zrzeczenie się serca i ręki, a co się tyczy majątku...
— Maks nie dał jej dokończyć, i skłonił się nisko, zakręcił i rzekł głośno:
— Godzina nagląca, pani daruje...
— Zatem ja jestem wolna? — spytała rękę wyciągając, baronówna z nietajoną radością.
— Najzupełniej — odparł Maks i chwycił za kapelusz do wyjścia.
Usłyszawszy kroki, Brühlowa wyszła na próg drugiego pokoju, zmierzyła oczyma Pepitę i Simonisa i podała mu rękę na pożegnanie. Maks wybiegł.

VIII.


W tydzień po tej rozprawie, jasnego zimnego dnia, pocztyljon w ciężkich butach, obmarzły cały, na koniu, z którego para buchała, zatrzymał się przed kwaterą generała Wylicha. Była to poobiedna godzina, podstarzały żołnierz drzdmał z fajką, a piękna Doris grała na gitarze po cichu w drugim pokoju. Wpadnięcie niespodziane kuryera, który, do drzwi nawet nie zapukawszy, jak stał wtoczył się do genarała i podniósłszy płaszcz, z torby skórzanej papierów zaczął dobywać, rozgniewało pana komendanta. Już miał na ustach lumpen... jakieś osolone, gdy, spojrzawszy na papiery, do których przylepiony był kawał pióra na znak pospiechu. na pieczęcie ogromne, na notatki u góry. zamilkł i, i drzwi od Doris zamknąwszy, zaraz się rzucił do papierów. Pocztyljonowi ręką wskazał, aby odszedł.
Generał Wylich miał dosyć złe oczy, pismo było pilne i sekretne, zdawało się wiele zależeć na niem; zadzwonił więc, wzywając w pomoc pisarza, choć się nim posłygiwać nie lubił.
Pisarz ten, nazwiskiem Blind, człowiek do wszystkiego niezmiernie zręczny, kaligraf niezrównany, koncepcista osobliwy, posiadający wszelkie style, piszący wiersze, domyślający się prawdy, przy sądach wojennych ułatwiający śledztwa, jednem słowem genialny robotnik, był zarazem najniebezpieczniejszem stworzeniem, jakie ziemia kiedy nosiła. W wojskowym trzymany rygorze, chodził posłuszny, jak koń dobrze wytresowany, lecz było mu na chwilę przypuścić cugli, spłatał zawsze coś takiego, za co mało było nawet kijów powszednich. A jednak bez Blinda obejść się nadzwyczaj było trudno. Generał Wylich, wziąwszy go w spadku po towarzyszu, trzymał przy sobie, jak