Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

odezwał się — lustrował pułki, alem się przypóźnił, a król pośpieszył na inną lustracyą.
Rozśmiał się; Marya Ludwika ciekawie się zwróciła ku niemu.
— Pojechał zawczasu swe dawne znajomości odwiedzać — ciągnął dalej Radziejowski. — Znalazłem go, jakimś instynktem u Sapieżyny, ale on tam nie jej szukał...
Zatrzymał się nieco. Królowa słuchała ciekawie.
— Znajdowała się tam żona moja — mówił dalej Radziejowski. — Wczoraj razem były u w. król. mości, gdzie król się z żoną moją zmówić musiał, gdzie się spotkać mogą bezpieczniej na poufalą rozmowę, to jest na to, aby się ona przeciwko mojej tyranii skarżyła. Jakoż przydybałem ich oboje, samych, bo Sapieżyna nie chciała snadź czułym zwierzeniom przeszkadzać...
Począł śmiać się podkanclerzy, chociaż widział, jak surowo zmarszczyła się królowa i usta zacięła.
Nie wdała się jednak ani w rozpytywania, ani w dłuższą o tem rozmowę, zwróciła się ku czemu innemu.
Podkanclerzyna przez cały ten dzień pozostała u siebie, sposobiąc się do tego, co ją od męża czekało wieczorem.
Tymczasem Radziejowski, który z Dębickim