Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.
VII.

Wściekle bronili się w swych okopach Kozacy, — niemal codzień nawet to wpierwospy, to nocą, to rankami napadając na nieopatrznych a bliżej obozujących kwarcianych i pułki polskie. Udało się im tą czujnością kilkakroć srodze dać we znaki królewskim, a zuchwalstwo tej garści niektórym ducha odbierało.
Jeremi i Lanckoroński chcieli od pierwszego dnia całą siłą na to osie gniazdo uderzyć, obejść je i Kozaków wytępić do nogi, bo się im z pomiędzy błot nad Pleśnią i Styrem ratować ucieczką było trudno — ale wojsko znużone wołało: — Weźmiemy ich głodem... po co ludzkie żywoty ważyć?
Od szlachty, którą warchoły już obałamuciły, szło zniechęcenie do boju i wołanie, aby tej wojnie koniec położyć. Po obozie snuli się narzekający głośno na króla i hetmanów, że równo z Ko-