Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

ruszył śpiesznie, aby znienacka opanować naprzód opatrzony Człuchów.
Po wyjściu jego z zamku, cisza głucha tu zapanowała, czekaliśmy niespokojnie wiadomości; była to istna wojna przeciw królowi, i to już po raz drugi podjęta.
Upłynęło dni dziesiątek, nim naprzód pojedyńczy ludzie ranni, potem stada bydła i łupież z Nakielskiego przyciągać zaczęła, a naostatek dowiedzieliśmy się, że Domaborski od Człuchowa został odparty i do domu powracał, nic nie dokazawszy, krom i okolice Nakła i Człuchowa zniszczył i ograbił.
Nadjechał i kasztelan sam gniewny, zburzony, już wcale się nie tając z tem, że wojować będzie z Szamotulskim, z królem i nikomu się poddawać nie myśli.
Czego się od króla domagał, trudno zrozumieć było — to tylko na jaw wychodziło, że Szamotulskiego nad sobą cierpieć nie chciał.
Ludzi znowu coraz więcej ściągać zaczęto i nowe oddziały z nich gromadzić, choć to raczej rabusie były niż żołnierze.
Odgrażając się a miotając bardzo czynnie kasztelan się gotował do nowej jakiejś wycieczki, gdy szwagier jego Ostroróg nadjechał.
Właśnie mi naówczas pismo kazano do Szamotulskiego nowe z odpowiedzią układać, które pod jego okiem pisałem, nieustannie mu je odczytując, gdy dano znać o Ostrorogu i ten zaraz wszedł do izby, tak że mnie tylko drzwi od nich przedzielały.
Wyjść mi precz nie było wolno. Podsłuchiwać pewnie anim myślał, ni mi się śniło, ale mimo woli mej, rozmowa podniesionemi głosy prowadzona, dochodziła do mnie.
Domaborski w początkach ją wesoło zagaił. Było to w jego obyczaju, że po sobie troski nie rad dawał poznać, ale wprędce się ton zmienił.