Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Szalona.pdf/184

Ta strona została uwierzytelniona.

Opierał się Ewaryst i nierychło odpowiedział matce, nagradzając dawny swój upór powolnością synowską.
— Dobrze, niech mi mama żonę wybierze i da — ożenię się dla matki.
Tak się stało, stara Chorążyna wyswatała mu młodą, ładną, dobrą, powolną panienkę, która miała tę jedną wadę, że w niej duszy nie było...
Ewaryst przywiązał się do niej, jak do dobrego dziecięcia, które trzeba było prowadzić na pasku. Ożenienie jego Madzia opłakała po cichu, ale było ono dla niej rękojmią, że w domu pozostanie, że na swój ideał patrzeć będzie mogła z daleka i poić się marzeniem dziecinnym...
Zmarła pani Chorążyna. Madzia w tym samym pokoiku, który zajmowała za życia, pozostała pomocnicą młodej pani, z kluczykami chodząc i wyręczając ją w gospodarstwie. Ewaryst był dla niej z przyjaźnią wielką, lecz od czasów Zoni, choć z twarzy mu jej nie przypominała, nosiła wspomnienie tej niezapomnianej i zbliżyć się nie mógł do niej.. nie myśląc o zatraconej.
Głosem też czasem Madzia mówiła tak podobnym, że Ewaryst mimowolnie drgał cały i aby go nie słuchać uciekał...
O zbiegłej pannie Raszkównie nie tylko w Zamiłowie nic nie wiedziano, bo tu nic dojść nie mogło, ale i Kijowie też, nawet między dawnymi przyjaciółmi pana Henryka d‘Estompelles, do których się on podobno odzywał, nikt nic nie wiedział... Znikła jakby wpadła w wodę.
Pamięć tylko tej Tytanii została między młodzieżą i stary Jewłaszewski, który dosłużył się wysokiego jakiegoś stopnia w hierarchii naukowej, w chwilach wynurzeń poufnych opowiadał o niej z entuzjazmem, jako o istocie nadzwyczajnej.
— Nie podzielałem ja nigdy jej przekonań — mówił z powagą — bo była nadzwyczaj krańcową, lecz niepodobna było wigorowi jej umysłu i sprężystości charakteru się nie dziwić. Przewidzieć było łatwo, że coś tak przerosłego zginie mamie, bo to się utemperować nie mogło!