Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/305

Ta strona została uwierzytelniona.
301

Amerykanin uśmiechał się wpół ironicznie, na pół dobrodusznie, i niczemu się nie sprzeciwiał.
— Kochana Rolino — powtarzał, chwytając jej ręce i usiłując się zbliżyć — na wszystko a wszystko, zgoda!! Będziesz panią moją i mego majątku! Rozkazy twe zostaną spełnione... Ja sam świata potrzebuję i lubię go...
Oprócz tego wymagała Rolina przedewszystkiem ślubu i świetnego wesela... Stanęło na tem że Don Esteban miał posłać po papiery potrzebne, chociaż, wzdychając dodawał zrozpaczony, że z powodu oddalenia dosyć długo czekać na nie będą musieli...
Po kilkakroć próbował czyby jakie piśmienne zobowiązanie, jakiś ślub cywilny, bodaj w Greetnagren, nie mógł zastąpić kościelnego, ale Rolina marszczyła brwi i groziła zerwaniem.
Byli więc zaręczeni.
Don Esteban przychodził teraz kiedy mu się podobało, przesiadywał godzinami, wciskał się nawet do pokoju Roliny, starał się przyzwyczaić ją do większej poufałości — ale pułkownikówna trzymała go zawsze w przyzwoitej odległości.
Niecierpliwiło go to mocno, ale namiętność wzrastała.