Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/399

Ta strona została uwierzytelniona.
53

umysłowego wykształcenia, bo sądził o niej z amerykanina, zdziwił się gdy okazała mu dowcip i inteligencyę i — swobodniej przemówił.
— Kongres — (tu się uśmiechnął złośliwie) nazywa się tak tylko przez grzeczność i to panią uwiodło... Właściwie jest to, co najwięcej konferencya ministrów. Co się tyczy Berlina, szczęśliwe to miasto, ma temperament tak chłodny, że nawet najsilniejsza doza polityki poruszyć go nie może.
— Nieprawdaż że mój Wiedeń milszy jest daleko? — zapytała wdzięcząc się Rolina.
— A! Wiedeń! — odparł książę — ale to Kapua, w której się nam dyplomatom trafia nawet o polityce zapomnieć! Ja go pamiętam dawno, za czasów innego kongresu, nie ministrów ale monarchów...
Pani droga — dodał — wyrazem muzykalnym Wiednia jest walc Straussa, a Berlina... marsz Dessauera.
Spojrzał strzeliwszy tym dowcipem, Rolina uśmiechnęła.
— Tak — mówił dalej ożywiając się. — Wiedeń jest miły, wesoły, bonne enfant, ale ma tę wadę że jest Austryi stolicą.
— Jakto? książę byłbyś jej nieżyczliwym? —