Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/506

Ta strona została uwierzytelniona.
160

— Tak jest! nie mam dla was tajemnic, czytajcie, proszę.
I podała jej pismo, które Keperau, wcisnąwszy na nos złotą lornetkę, pilnie odczytywać i rozbierać zaczęła. Pierwszy to raz spotykała się z autografem narzeczonego Roliny, nic więc w nim uwagi jej nie uszło, poczynając od dosyć brutalnie wyrażających się czułości, aż do nieco wątpliwej ortografii.
Czytała, odczytywała, zdjęła okulary, położyła list zasępiona.
Były z sobą od dawna na stopie wielkiej poufałości.
— Ale, proszę cię — odezwała się krzywiąc Keperau — pardon! list ten cały wygląda jakby go pisał... kamerdyner dobrego domu do garderobianej.
— A! moja droga baronowo! — odparła żywo, rumieniąc się Rolina — zapominacie że ten biedny człowiek spędził gdzieś młode lata na koniu, pomiędzy Buenos-Aires a Rio Janeiro, że to nie nasz europejczyk, ani wychowanek Theresianum!!
— Tak! tak! — smutnie odpowiedziała Keperau — i to właśnie mnie boli, bo jak pisze tak będzie żył, i zamęczy cię ten dziki!