Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/512

Ta strona została uwierzytelniona.
166

mogła walczyć z majestatyczną Roliny pięknością, już czasem czyniła ją zazdrosną.
Innych bogów cierpieć nie mogła obok siebie. Ile razy ktoś uśmiechnął się, przemówił, okazał sympatyę dla młodego dziewczątka, pułkownikówna marszczyła się, wpadała w zły humor, szydziła z niej bez litości, wyrzucała nawet zalotność, co Boehmową oburzało i do łez nieraz martwiło.
— I ona, śmie to niewiniątko o kokieteryę obwiniać — mówiła w duchu — ona co jest kokieteryą wcieloną!
Balbina miała też wstręt nieprzezwyciężony do starej baronowej, która sobie z nią dawała tony wielkiej pani. Przezywała ją — sroką, z powodu gadatliwości; a Keperau znajdując nawzajem Boehmową do chłopki podobną, Pepi do prostej wiejskiej dziewczyny, z góry na nie patrzała. Nigdy się żadnej z nich w rozmowę nie dała wciągnąć.
Balbina byłaby może zerwała na wyjezdnem z Roliną i opuściła ją, gdyby nie Pepi. Dziewczęciu się chciało tej podróży. Widząc matkę zachmurzoną a znając moc swą nad nią, ściskała ją, całowała i starała się pocieszyć.
— Mamuńciu droga! — wołała — w podróż,