Strona:PL JI Kraszewski Bez serca.djvu/98

Ta strona została uwierzytelniona.
94

Złośliwy nieco uśmiech towarzyszył tym słowom.
— Ale to dla babci nie będzie nowiną — dodała — bo książę Rudolf przecież był nietylko gościem, ale czynnym pomocnikiem, i z roli swej bardzo się pięknie wywiązał.
Spojrzała na staruszkę milczącą.
— Czy się nie przyznał przed babcią, że grał doskonale i wszystkim się bardzo podobał? Istotnie śliczny był i grał wybornie.
Zarumieniona księżna zaciskała swe pulchne drżące rączki...
— Dolfek — odpowiedziała nieśmiało — poczciwe, skromne dziecko; mówił mi tylko że się obawiał bardzo, że go to wiele kosztowało... trudu... Byłam tak o niego niespokojną, żem się położyć nie mogła i spać nie chciałam, siedząc aż do jego powrotu. Kazałam na niego czatować, aby mi go zaraz przyprowadzono. Mówił mi że poszło mu nieźle, a co wieczorem, towarzystwem, zabawą — to był prawdziwie zachwycony.
Hrabina słuchała uważnie, wlepiła oczy w staruszkę i chciała się jej dać wygadać...
— Ja — ciągnęła dalej księżna — ja się dla mojego Dolfka tak wszystkiego boję! (westchnęła); lękałam się też i tego wieczoru, wolałabym