Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/483

Ta strona została skorygowana.

— Nigdym nie wątpił, że masz rozum, kochany hrabio.
— Ani ja, że jesteś stary impertynent! odstrzelił Zdziś bez gniewu....
W salonach ten gość nowy wszędzie jednozgodnie uznany został bardzo interesującym. Panie znajdowały, że wychowana w takim domu, miała dystyngowane jego maniery, mężczyźni przyznawali jéj un je ne sais quoi.
Pani Aniela nie była w pospolitém tego słowa znaczeniu zalotną, przeciwnie zdawała się surową jakąś, odstręczającą, lecz umiała w potrzebie pewne czynić wyjątki dla niewielu, które tak im pochlebiały, że tracili głowy. Lada uśmiech i grzeczne słówko od niéj, miały wartość wysoką, niepospolitą.
Dla tłumu przybierała postawę, która mówić miała: Jestem kuzynką hrabiny Laury, jéj ulubioną wychowanką, należę do téj rodziny — którą znacie. Skłońcie głowy!
Mówiła niewiele zwykle, namyślała się nad każdém słowem i nadawała mu znaczenie wielkie.
Z takim temperamentem i charakterem, jaki miała wpływ wywierać na lekkiego, niestałego i płytkiego małżonka, który właśnie się znajdował w téj życia epoce, gdy zbyt ruchawa młodość przykrzyć się zaczyna, — odgadnąć łatwo. Tak się zdawała pewną tego wpływu, iż jak widzieliśmy, nie spieszyła z powrotem,