Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No201 2K.jpg

Ta strona została skorygowana.

brocią i współczuciem zajmowała się losem moim. Inni też artyści w czasie debiutu w Dwóch więźniach spostrzegli to, jak mnie w grze wspierała. Tegom się najmniéj mógł spodziewać; byłem dumny, podwajało to we mnie chęci i zapał.
Za kulisami spotkał Dawison p. dyrektora Kossa.
— Czekaj-no waćpan — odezwał się, wstrzymując przechodzącego, — j. w. generał polecił mi, abym waćpana tańczyć uczył. Jutro o dziesiątéj proszę przyjść do teatru, polecę go panu Pewińskiemu, aby oddzielnie się nim zajął...
Czuł i sam Dawison, że mu tego było potrzeba dla wykształcenia ruchów, chodu, dla nabrania zręczności, któréj brak mu powszechnie zarzucano.
W ogólności zdania warszawskiéj publiczności były dla niego pochlebne, młody debiutant podobał się widocznie, niektórzy nawet żadnych już wad dopatrzyć się w nim nie mogli. Ale on sam czuł najlepiéj i wiedział, jak wiele mu brakło do tego, by mógł w głębi duszy powiedzieć sobie. — Grałem zupełnie dobrze...
Antoni Lesznowski, który żadnego widowiska naówczas nie opuszczał i należał do wyroczni teatralnych, uściskał Dawisona, winszując mu:
— Dobrześ grał, jak na początkującego, dalipan, bardzo dobrze! Tego wieczora, gdyś pierwszy raz występował, poszliśmy wszyscy do Poziomkiewiczowéj... Słyszałem sam, jak p. Turno pytał się Kudlicza: — Cóż ty o nim sądzisz?
— Jakże go mam ganić, to przecięż mój uczeń! — odparł Kudlicz. — Ma wiele ognia, wiele zapału i z niego bardzo dobry artysta urośnie. Mogę ci zaręczyć, że to były własne jego wyrazy — dodał Lesznowski...
Ucieszyło to bardzo Dawisona, gdyż zdanie nauczyciela wysoko cenił.
— Tyś nasz — dorzucił pan Antoni, klepiąc go po ramieniu, — nie obawiaj się, będziesz nas zawsze miał za sobą!
Nazajutrz (4-go grudnia) poszedł Dawison na zapowiedziane przedstawienie się Bonusiowi Pewińskiemu, który miał go uczyć chodzić,