Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No211 2C.jpg

Ta strona została skorygowana.

sztuki odpowiadała, że miał słuszność, że gra nie była dostateczną. Część winy składał sam na niedoświadczenie, brak rutyny i nieśmiałość. Inni wszakże unosili się i powtarzali mu, że grał doskonale. Dawison skłonniejszym był uwierzyć naganie. Zarzucano mu między innemi także, iż nigdy prawie nie patrzał śmiało w oczy, ale najczęściéj w dół, z tego postanowił się poprawić.
Dnia 6-go maja artyści obu teatrów zebrali się wszyscy, w wielkim komplecie, aby pójść podziękować generałowi Rautenstrauchowi. Jego kilkuletnim usiłowaniom i przedstawieniom udało się wreszcie wyrobić przeznaczenie emerytury dla artystów. W ten sposób mieli przynajmniéj na starość zapewniony kawałek chleba, który w teatrze zarobić inaczéj trudno.
Kudlicz, w imieniu wszystkich, miał piękną, rozczulającą mowę, na którą generał odpowiedział z uczuciem także. Rautenstrauch mówił o wywdzięczeniu się ze strony artystów, zalecał spełnianie obowiązków, skończył nauką moralną. Artyści umieli ocenić wielkość faktu tego i jego znaczenie; wielu z nich już wkrótce mogło otrzymać emeryturę i odpocząć. Emerytura w zasadzie została postanowiona, warunki jéj dopiero oznaczone być miały.
Dnia 20-go maja Dawison występował w owym Rodzie Maran’ów. Vidal’a, w roli hrabiego Sirval’a. Ubrany był bardzo elegancko i wyglądał dobrze, rolę, choć mało znaczącą, opracował starannie i uczynił z niéj co tylko było można. Kto inny wcaleby się około niéj tak nie troszczył. Wszystko to wszakże poszło napróżno, bo sztuka zupełnie się nie powiodła i została nielitościwie wysykana. Kurtyna spadła, a po niéj sykania obfitsze jesz-