Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No213 3C.jpg

Ta strona została skorygowana.

kiego ogrodu. Tam, po ciemku, siedząc na ławie, gryzł się, rozmyślał i męczył.
Tu spotkał go Komorowski, który na pocieszyciela nie był stworzony.
— Czy będziesz pan spał téj nocy? — zapytał — bo ja na jego miejscu okabym zmrużyć nie mógł.
Klęska była okropna, Dawison w istocie w gorączce cały, nie zasnął téj nocy. Nazajutrz krył się jak winowajca, unikał spotkania z towarzyszami. Ileż pracy znowu, aby pamięć tego nieszczęścia zagładzić!!
W dziewięć dni późniéj Żółkowski nagle zachorował; było to we środę; w niedzielę (d. 17-go czerwca) zapowiedziana była Waryatka. Dmuszewski, spotkawszy Dawisona, powiada mu, że trzeba będzie, ażeby wziął po Żółkowskim rolę Kaleba. Wcale go to nie ucieszyło, zaczął prosić dyrektora, aby go uwolnił od niéj, gdyż po ostatniém niepowodzeniu w Konstancyi, potrzebował sobie poprawić opinię u publiczności, a występując znowu w zastępstwie i w niedość stosownéj roli, mógł zginąć na wieki. Dmuszewski wymówkę przyjął bardzo źle.
— Co? co? — zawołał — jam myślał, że z radości „omal nie wyskoczysz!“ Po co to te grymasy? od razu Talmą być nie możesz. No, i cóż się stało?“
Odszedł Dmuszewski kwaśny, a Dawisona zostawił zrozpaczonym.
Nazajutrz narzucono mu rolę Kaleba, umyślnie już dla niego napisaną, Koss urzędownie na niéj własną ręką naznaczył: „Do zastąpienia na niedzielę, p. Dawison.“ Dmuszewski musiał już mówić o reklamacyi i oporze, zatém ażeby uwolnić się nie mógł, officyalnie rolę oddano. Nie było na to środka.