Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No214 1C.jpg

Ta strona została skorygowana.

W chwilę potém spotyka go Dmuszewski.
— Daremna rzecz — mówi z daleka — dziś na sessyi uchwalono niezmiennie.
— Niestety! mam już rolę w kieszeni — odpowiedział Dawison.
— Bo to te grymasy niepotrzebne, i pieszczoty niepotrzebne; zawód artysty i t. d.
Dmuszewski umieścił tu kilka rzadko się już dających użyć morałów oklepanych, Dawison stał, słuchając cierpliwie.
— Nie spodziewałem się tylko — rzekł cicho, — żeby to, co poufnie mówiłem przed panem, miało się w dyrekcyi powtórzyć. Braku gorliwości zarzucić mi niemożna, bo, Bóg świadkiem, cieszyłem się, gdy mi dano tę rolę w Konstancyi; byłem szczęśliwy, żem miał sposobność dowieść gorliwości mojéj i zamiłowania sztuki. Po nieszczęśliwym owym wypadku, dzisiejsza obawa może być usprawiedliwiona, chociaż od roli Kaleba wcale się już nie myślę uchylać. Wynurzyłem się tylko z żalem moim przed panem dyrektorem, jako przed człowiekiem, w którym pokładam zaufanie i dla którego mam szacunek.
— Słusznie czynisz, moje dziecko — odparł Dmuszewski, — i kiwnąwszy głową, poszedł daléj.
Nazajutrz rano, z trzyarkuszową rolą swoją chodził Dawison po ogrodzie i gorliwie się jéj uczył, tak, że ją tego dnia umiał nieźle, a miał jeszcze czas do przestudyowania i popracowania nad nią. Dręczyła go myśl, co miało znaczyć tak skwapliwie powierzenie drugiéj roli? był li to naturalny bieg rzeczy, czy chęć skompromitowania bez powrotu??