Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No216 3C.jpg

Ta strona została skorygowana.

łowi:
— Panie generale, dymissyę gotową mam przy sobie, możesz mnie od groźnego nieszczęścia ocalić.
Wieczorem w teatrze Koss przyniósł odpowiedź, któréj się było można spodziewać.
— Nazajutrz rano otrzymasz pan dymisyę.
Udało się wszakże Kossowi, który szczerze i gorąco zajmował się sprawą Dawisona, do tego stopnia złagodzić generała, iż dla tego tylko urlopu formalnego odmówił, aby i inni potém ich nie żądali; lecz z gniewu wszelkiego ochłonął, i co do powrotu, obiecał, iż się to da zrobić...
— E! — dodał Koss pocichu, pocieszając go — wiesz przecięż przysłowie: „Dłużéj klasztora, niż przeora!“
Nazajutrz wręczono Dawisonowi dymissyę:
„Na żądanie p. Dawisona, dyrekcya uwalnia go z d. 21-m października 1838 r. od obowiązków i t. d.*
Dawison przyjął to spokojnie. Ze Schmidkoffem ułożył się o dwieście dwadzieścia złotych miesięcznéj gaży, a po sześciu miesiącach miał otrzymać pół benefisu. Kontrakt zawarty był tymczasowo do dnia 16 go maja, to jest do końca kontraktów i jarmarku w Wilnie.
Natychmiast trzeba się było wybierać i wyjeżdżać z p. Schmidkoffem razem. Dawison na prędce pożegnał towarzyszów, rodzinę i redakcyę gazety. Najboleśniejsze dla niego i dla choréj ciągle matki było rozstanie z nią. Staruszka rzewnie płakała, on także. Nie obeszło się też bez łez przy pożegnaniu z zacnym Kudliczem, Dmuszewskim, Komorowskim i innymi kollegami... Dawison niemal po raz pierwszy w życiu dłuższą miał odbyć podróż, a czasu na przygotowania było bardzo mało.