Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No217 1C.jpg

Ta strona została skorygowana.

Dnia 31-go października wieczorem opuścili Warszawę: Schmidkoff, jego żona, tenor Kaps i Dawison. Pożegnanie ostatnie z matką poruszyło go nadzwyczajnie, ona płakała tylko — ale była spokojną. Syn odchodził i powracał, usłyszawszy szlochanie, wracał po razy kilka, wreszcie na gwałt zbiegł ze schodów i uciekł z tego domu... Boleśnie było rozstać się z ojcem i braćmi, ale to go nie tyle kosztowało. Matkę rzucał chorą jeszcze i zbolałą.
Podróż do Wilna, choć w porze przykréj, dość była przyjemną w towarzystwie wesołém; późna jesień na ten raz była wcale piękną, starano się Dawisona rozerwać i ugościć — nie dając mu się zatęskniać samotnie. Jechali pocztą, dość szybko, i w dniu 4-m listopada stanęli w Wilnie. — Pierwszy widok miasta i jego wdzięcznych okolic miłe na Dawisonie uczynił wrażenie... Schmidkoff wprost zawiózł go do siebie i przyjął gościnnie... Z Warszawy miał artysta listy polecające od dra Lea do Auera i Glücksberga, od Salingera do Ludwika Trefurta, a od G. A. Löwego do Hirschfelda. Tegoż samego dnia, przebrawszy się tylko, odniósł listy do Trefurta i Auera... Pierwszy (naczelnik poczt) zajęty był i zaledwie mógł mu krótką chwilkę poświęcić; u drugiego przesiedział dłużéj. Auer wszakże w tak niekorzystném świetle zaraz na wstępie odmalował Dawisonowi i teatr sam teraźniejszy i usposobienia publiczności wileńskiéj, iż wolałby był wcale go nie widzieć i tego wszystkiego nie słyszeć. Hirschfeld wynudził go; do Glücksberga już nie poszedł i list poleca-