Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No220 1C.jpg

Ta strona została skorygowana.

W kilka dni potém około siódméj wieczorem, też same, niemal zamaskowane posłanki, przyniosły znowu wonny bilecik francuzki, w którym E. L. wyrzucała artyście, że nawet poznać jéj nie jest ciekawy, bo już dwa razy, od czasu odebrania czapeczki, była w teatrze, a ani razu jego spojrzenia nie zwróciły się na jéj lożę. Tajemnicza karteczka zapewniała, że się znali od początku stycznia; prosiła o najgłębszą tajemnicę względem kollegów i kazała zagadkę rozwiązać. Zakończenie brzmiało w dobréj francuzczyźnie, ostrzeżeniem, że owi kolledzy mogliby być bardzo zazdrośni, lecz że nieznajoma wcale się ich sama dla siebie nie obawia. Dawison odpowiedział, że będzie jéj szukał i znajdzie. Kazała potém spytać, czy jutro ma grać i czy piękną rolę, bo by w takim razie poszła do teatru, chociaż jest na bal proszoną, jeśli Dawison powie jéj, by była w teatrze. Prosił jéj na czwartek, bo tego dnia miał grać w Inez de Castro. Dodano dla służącego przestrogę, ażeby za paniami nie chodził, bo go nieprzyjemność jaka spotkać może.
Przed dwoma miesiącami Dawison był na maskaradzie w Wilnie raz jeden dla ciekawości. Intrygowało go naówczas różowe jakieś domino, chodzące z dwiema staremi maskami kobiecemi. Powiedziało mu ono mnóztwo słodkich słówek, zapewniało, że się spotkają, że on być u nich musi i t. p. A pani mi wówczas przypomnisz tę redutę? — zapytał. — Przypomnę... Styczniowa znajomość mogła się do tego odnosić. Jeden z przyjaciół Dawisona, wtajemniczony w tę intrygę, za-