Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No226 3C.jpg

Ta strona została skorygowana.

wiał znowu na kilka miesięcy do Poznania, dokąd jego wzywano. A że poprzednio udawał się do Płocka, Dawison zgodził się o odegranie tam kilku ról gościnnych. Półtora tysiąca złotych, które przywiózł z Wilna, już się były całkiem prawie wyczerpały.
W Płocku, w czasie letnich miesięcy, szło teatrowi wcale nieszczególnie. Raszewski z trzech widowisk dawał mu trzecią część, czwarty miał być pół-benefisem. Tu grał dnia 17-go lipca Rittę Hiszpankę i przyjęty został jak najlepiéj, ale trzecia część dochodu stanowiła złotych siedmnaście. Z tém wszystkiém gotów był z bardzo lichém towarzystwem Raszewskiego jechać do Poznania; wabił go tam teatr niemiecki, ciągłe jego marzenie, a raczéj przeczucie przyszłych przeznaczeń. Powtarzał w duchu: — Kiedyś, kiedyś! potrafię może i ja zaimponować zarozumiałéj, despotycznéj dyrekcyi warszawskiéj!...
Nadzieje te się ziściły, lecz w Płocku trzeba było męztwa Dawisona, aby je módz żywić w sobie.
Po drodze do Płocka, wstępował do Sochaczewa, gdzie miał siostrę (Frandzię). Znalazł ją bardzo zmienioną. Ją i matkę zabrał Dawison do Płocka, gdyż siostra nigdy go nie widziała na scenie, a matka pragnęła mocno zobaczyć go znowu. Z jakąż radością i zachwyceniem przypatrywały się swemu Bogumiłowi! Długo jednak pozostać z nim nie mogły. i po pierwszych przedstawieniach musiały do domu powracać.
Teatr płocki znalazł Dawison w największym nieładzie i stanie najokropniejszym. Truppa była nad wyraz nędzna. Próba ledwie się zaczynała w półtoréj godziny po oznaczonym czasie, widowisko podobnież, roli nikt się nigdy nie uczył i nie umiał. Dawison, który sumiennie pojmował obowiązki i powołanie aktora spełniał z gorliwością nie-