Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No228 3C.jpg

Ta strona została skorygowana.

cieniowaną jak należy. Naganiano też krzyk często zbyteczny, oraz zbytni pośpiech i małą uwagę na przestanki. Chociaż przyjęcie było w ogóle dobre i bez oppozycyi, skromny Dawison wolał wierzyć tym, którzy oddając mu sprawiedliwość, nie wahali się szczerze wypowiadać co się im niewłaściwém zdawało. W ogóle Dawison tego dnia czuł się, jak powiada, źle usposobionym. W teatrze tak ściśle podległym pewnym formom, był niewolnikiem ubioru, a zwłaszcza sytuacyi, od czego swobodniejszy na małych scenach, odwykł zupełnie.
Co do dalszych wystąpień, czekał na rozkazy. Zdawało się wszakże, iż dyrektorowie niezbyt mu byli przychylni. Pozostał na boku, nie narzucając się, wierny swojemu zwyczajowi, czekał cierpliwie. Pasport za granicę był u gubernatora.
Życie to nieczynne w Warszawie, po takiém gorączkowém zajęciu, dolegało mu, nudziło go, wzdychał coraz niecierpliwiéj do chwili, gdy znowu duszą i ciałem rzuci się w ten świat teatralny, w którym jedynie żyć umiał. Najczęściéj bywał u państwa Halpertów, unikając wizyt etykietalnych, których nie lubił.
Wiązało go też do Warszawy z młodości wyniesione uczucie, mocniejsze niż mu się z razu zdawało, głębokie, narażające go na wiele boleści, zatruwające mu spokój. Musiał z niém walczyć.
We wrześniu nadszedł z Wilna list od Asnikowskiego z czułém wezwaniem. Dawison odpisał mu raz jeszcze, że przybyć nie może; zalecał im natomiast Sturma z Warszawy. Wilno nie powabném było wcale. Panował tam naówczas największy nieład i rozdwojenie. Szmidkoff grywał Antoniego, biednego rybaka, a jego córka ledwie kilka słów umiejąca po polsku, dręczyła publiczność w rolach Antosi i Kopciuszka.
Oczekiwanie na drugi występ było próżne. W końcu września wreszcie jednego wieczora w teatrze, ośmielił się zapytać Kossa o drugi debiut.
— Drugi! — odpowiedział Koss — ale o tém