Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No228 4C.jpg

Ta strona została skorygowana.

nie ma co i myśleć, generał ledwie na pierwszy zezwolił! Teatr nasz nie jest dla popisu obcych artystów. Gorszych nie potrzebujemy, lepszych nie chcemy mieć i t. p.
I ton i treść rozmowy niewymownie oburzyły Dawisona; oświadczył tylko półgłosem, że liczył na to wystąpienie, chociażby pod względem pieniężnym, bo mu brak funduszu na koszta podróży do Lwowa.
Na te słowa dyrektor, zdjęty najwyższém podziwieniem nad zuchwalstwem Dawisona, że śmiał pomyśleć o wynagrodzeniu jakiómkolwiek, ofuknął ze zgrozą: — A panżeś mówił sam przecięż, że żadnego wynagrodzenia nie żądasz!
W istocie Dawison z razu oświadczył był, że gotów jest zrzec się wszelkiéj materyalnéj korzyści, byle mu grać dozwolono. Na to naówczas Koss mu odpowiedział, iż wynagrodzenie się znajdzie, i młody, początkujący artysta nie przypuszczał, ażeby dyrekcya Warszawskich Teatrów taką ofiarę od niego przyjęła. Koss dodał jeszcze, że wystąpienie Dawisona teatrowi dochodu nie zwiększyło, że uczyniono grzeczność, dopuszczając mu wystąpić, że nie ma najmniejszego prawa i t. d. Naostatek zakończył, obracając się: — To idź pan sobie z tém sam do generała.
Dawison zdumiony i przejęty, słowa prawie wymówić nie mógł. Przeklinał w duchu pokusę wystąpienia w warszawskim teatrze. Postępowanie z nim dyrekcyi odejmowało mu ostatnie złudzenie, oblewało go zimną wodą. Nie było się tu można względności żadnéj, współczucia, uczynności spodziewać. Obejście Się szorstkie, duma urzędowa, lekceważenie, wreszcie brak serca braterskiego, przejęły go bolem, a więcéj jeszcze wzgardą.
Jakkolwiek pozbawiony środków, nie mający przed sobą nic pewnego, postanowił iść daléj o własnych siłach.