Strona:PL JI Kraszewski Dawisona pierwsze lata w zawodzie dramatycznym Gazeta Warszawska 1888 No237 2C.jpg

Ta strona została skorygowana.

ży bez kosztu, natchnęły Dawisonowi myśl wyproszenia sobie u hrabiego, aby zabrał go z sobą. Pomimo, że była już godzina trzecia, a wyjazd naznaczony na czwartą, pobiegł do hrabiego Skarbka z prośbą o wstawienie się do Potockiego. Uczynny Skarbek pojechał natychmiast i wyrobił to, że Dawisonowi kazano przybyć za godzinę. W jednéj chwili musiał być gotów do drogi. Pożyczył u Frisch’a 50 reńskich, opowiedział się Kamińskiemu, bieliznę wyprosił u Schmids’a, zawizował pasport, upakował rzeczy i na oznaczoną godzinę się stawił. O szóstéj dopiero wyjechali wszakże, a jadąc bez przestanku ekstrapocztą, stanęli trzeciego dnia o siódméj wieczorem w Warszawie. Radość rodziców i krewnych, z jaką tego niespodziewanego gościa powitali, była nie do opisania. Ostatnie wystąpienia Dawisona w teatrze niemieckim znane już były w Warszawie i wszędzie został bardzo uprzejmie przyjęty.
Miał nadzieję powracać może z hrabią znowu bez kosztu, lecz Potocki oświadczył mu przy widzeniu się, że jeszcze z tydzień zabawić musi, a potém, być może, iż zmuszony będzie jechać do Cesarstwa. Wyrzekłszy się téj nadziei, musiał od brata Natana znowu pieniędzy pożyczyć na drogę i nazajutrz (14 września) puścił się dyliżansem na Kraków. Wprawdzie droga tędy była znacznie dłuższą, chciał jednak przy téj zręczności poznać miasto, w którém jeszcze nigdy nie był. Aszpergerowie już byli wyjechali do Lwowa.
Pożegnanie z rodzicami, osobliwie z matką, którą kochał czule, spokojniejsze było niż się spodziewał; mieli nadzieję teraz widywać go częściéj. Gdy poszedł do Kossa na pożegnanie dość ceremonialne i zimne, p. dyrektor zdawał się nieco zdziwionym, iż wyjeżdżał nie poprosiwszy nawet o zaszczyt wystąpienia na warszawskiéj scenie. Życzył mu jak największego powodzenia, i w końcu dodał znaczące: Może też... ale Dawison urwał nagle, pożegnał się i wyszedł. Dmuszewski przyjął go ze zwykłą uprzejmością.
Dnia 15 go września w bardzo wygodnéj Steinkellerce odbywszy podróż do Krakowa, stanął d. 17-go w dobrze znanym starym hotelu Pollera. Na nieszczęście bardzo prozaicz-