Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/221

Ta strona została skorygowana.

— A! czemuż nie, z największą wdzięcznością! to dla mnie wielkie szczęście!
— Więcej dla mnie — rzekł pan Piotr unikając podziękowań — a teraz mówmy o czem innem — dodał po chwili namysłu. Co myślisz z dziećmi, panie Hieronimie, z synami zwłaszcza; czas by o nich podumać.
Spojrzeli po sobie rodzice i zarumienili się.
— Szczerze, kochany stryju — rzekł po namyśle ojciec — tu nie ma co obwijać w bawełnę — ja jestem dosyć ubogi, myślę ich do początkowej szkółki oddać do Łucka, i uczyć póki mnie na to stanie.
— Ale cóż to się oni tam nauczą w tym Łucku biednym — odparł pan Piotr — czemu się nie staracie umieścić ich gdzie na funduszu jakim, to by was nic nie kosztowało, a mieliby wychowanie staranniejsze.
Tego wyrazu fundusz nie zrozumiał dobrze ani mąż ani żona; popatrzyli, zamilkli.
— A masz Wpan racją! — zawołał nagle Dziadunio — że też to mnie nigdy na myśl nie przyszło! Wszak to Waćpan, panie Piotrze, jesteś podobno jakiegoś funduszu kuratorem i zawiadowcą w Żytkowie? a ma to być piękny fundusz... na kilku czy kilkunastu (przypominam sobie) chłopców? hę?
Tu druga bajeczka, ułożona wcześnie pomiędzy spiskowymi dla oszczędzenia Hieronimostwu wdzięczności i wywinienia się od zbytnich podziękowań, poczęła wychodzić na jaw, równie niezręcznie ale równie szczęśliwie jak pierwsza. Hieronimostwo oboje nie wiele wiedzieli co się na świecie działo, form jego i praw nie bardzo znali, na wsi zasiedzieli wierzyli dobrodusznie, zwłaszcza gdy dwoje ust tak zacnych ludzi, jak pan Piotr i Dziadunio, poczynały ich upewniać.
— Prawda — odpowiedział pan Piotr — że właśnie mam w mojej dyspozycji dwa miejsca w fundusu Puciatów, z któremi nie wiem co zrobić; wziąłbym chętnie twoich chłopców panie Hieronimie, gdybyś mi ich dał, dla zapełnienia tych miejsc, za które Bogu i ludziom odpowiedzialny jestem.