Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/254

Ta strona została skorygowana.

— Większy niż się pani zdaje — żywo rzekł Jaś — pozwolisz mi pani mówić od razu, szczerze i bez przygotowań?
— Ale cóż to być może? — odgrywając zdziwienie pytała ochmistrzyni.
— To rzecz bardzo prosta: przychodzę tylko pani spytać, czy chcesz być ze mną, czy przeciwko mnie?
— Cóż to ma znaczyć?
— Pani mnie rozumiesz, to nie potrzebuje tłómaczenia.
— Ale ja bo jestem strasznie tępa.
— Proszę nie żartować.
— Dlaczego nie żartować?
— Bo tu może nie jest chwila do żartów.
— Dla pana... ale dla mnie?
Jaś się zarumienił z gniewu.
— Więc pani, jeszcze raz, ze mną, czy przeciwko mnie?
— No? a gdy ani jedno ani drugie — z dumą odezwała się kobieta — z panem nie chcę, przeciw panu może nie śmiem, a może nie raczę...
— A więc?
— Niech pan to sobie dokończy. — Co my możemy mieć wspólnego — dodała po chwili namysłu — nic! nigdy nic... Pan jesteś tu jako krewny — ja jestem sługą — chyba myślałbyś mi pan ofiarować?
— Właśnie — podchwycił Jaś — wszystko do podziału między nami.
Aniela potrząsła głową wzgardliwie.
— Ja nic nie chcę tylko spokoju — odpowiedziała z udaną obojętnością... nic... nikogo...
Odwróciła się od niego i odeszła kilka kroków.
— To pani ostatnie słowo?
— Najostatniejsze.
— A więc wypowiedzenie wojny?
— E! zlituj się pan, — zaśmiała się — któż wojuje z kobietą? kto wojuje z dzieckiem? Ja wojny nie myślę rozpoczynać, ani nawet się bronić; jako kobieta ustąpię zawsze.