Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/459

Ta strona została skorygowana.

— Testament! — powtórzyło kilka głosów, między któremi pana Pawła górował...
Oczy wszystkich zwróciły się na plik, i serca zabiły, pomięszanie rozlało się po twarzach.
— Stary zrobił testament! zrobił testament! — odzywali się niektórzy wyciągając szyje i usiłując przybliżyć do biura — to rzecz dziwna!
— Nietylko że go zrobił — dodał pan Piotr z uwagą mu się przypatrując — ale że go złożył w przechodnim pokoju, w biurze widocznie przeznaczonem na skład najmniej ważnych papierzysków.
— Może właśnie — przerwał urzędnik uśmiechając się — tam gdzie wiedział, że się go najmniej spodziewać można...
— Prosimy o odczytanie! — krzyknął niecierpliwy pan Paweł, myśląc już zaraz o wyrwaniu się do domu, i traktacjach z Hieronimem, jeśliby było o co.
— Za pozwoleniem — wstrzymał pan Piotr — naprzód, obejdźmy wszystko, przekonajmy się że pieczęci nienaruszone... później przystąpimy do czytania ostatniej woli zmarłego.
Milczeniem wszyscy na to zezwolili; testament zatrzymał urzędnik, biuro zostało zamknięte, poszli dalej.
W sypialnym pokoju wszystko jeszcze przypominało niedawno ztąd odbiegłe życie, tylko zegarki nie ponakręcane stanęły; krzesło z którego spadł uderzony apopleksją Kasztelanic, jeszcze stało na środku, obok na stoliczku szklanka z lemoniadą, przyniesiona przez panią Tryze. Oczy spadkobierców chciwie się zwracały na wszystkie strony, szukając kosztowności, o których tyle prawiono, ale ich nie było wiele na wierzchu. Wzmogła się ciekawość gdy przyszli do drzwi tajemniczego pokoju, w którym po kilka godzin na dzień trawił starzec. Jaś przystąpił z kluczem; drzwi których progu nie przeszedł oddawna nikt obcy, otwarły się dla ciżby. Nic nie wyrówna zajęciu, z jakiem się tu cisnęli wszyscy...
Pokój ten widziany przez Jasia, jużeśmy powierzchownie opisali; w pośrodku był stół z fotelem i krze-