Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/75

Ta strona została skorygowana.

mić najostrożniej o nieszczęśliwej swej wyprawie, na której tyle spoczywało nadziei, trzeciego dnia zbliżała się do domu.
Powrót do domu! jakże to sercem porusza!
Gdy się pani Hieronimowa zbliżyła do wioseczki w której część posiadali, gdy zobaczyła topole i lipy otaczające maleńki ich domek, tak jej się radośnie i straszno zrobiło zarazem, że o wszystkich podróżnych zapomniała planach... patrzała na ten dach, pod którym czworo dzieci i mąż czekali na nią; liczyła czy wszystko znajdzie na miejscu, żegnała siebie i wioskę nieboga, a łzy toczyły się z jej oczu. Korniej, woźnica, i Hapka wykrzykami swemi dowodzili, że podzielali jej uczucia, ale mniej z nich troski, więcej doznając radości. Dym z kominów płynący, pożęte kopy na chłopskich sznurach, wysypana tu i owdzie słoma od przewiąseł jarzynnych, bydełko pasące się w oddaleniu, i postacie ludzkie dla oczu obojętnych niedostrzeżone — dla nich były powodem tysiąc uwag, postrzeżeń i wykrzyków. Pani Hieronimowa ze łzą i niepokojem, nie wiele sama postrzedz mogła; nareszcie wózek przeskoczył wysoki próg słomą pokrytej starej bramy i zatoczył się przed maleńki dworek Hieronimstwa.
Chatka ta była uboga, a uboższą jeszcze wydać się mogła po wspaniałych salach dworu Kasztelanica. — Domek chylił się do upadku, podpierany ze wszech stron, wpadły w ziemię i przekrzywiony starością — dach jego stroiły mchy zielone grubo na nim narosłe; w koło przyzba, jak przy wiejskich chałupach, obiegała ściany broniąc od zimna i mrozu. Opasany płotkiem brzozowym i ogródkiem, w którym kwitły wysokie malwy i złociste chryzantemy, wyglądał z niego jak z koszyka kwiatów. Po nad stary dach zwieszały się szeroko rozpostarte lip odwiecznych gałęzie, a dwie topole z gęszczy w górę, jakby daleko wyjrzeć chciały, stróżując domostwu. Ganek o dwóch słupkach przekrzywionych, poprzedzał ciasną sioneczkę. — Dziedzińczyk zamykały gospodarskie budowle ściśnięte, i o szczupłości gruntu świadczące skrzętnem ustawieniem jedna