Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.
113

— Co się zowie, rzekł drugi, — tylko, powiem panu, liczyłem się u niéj za brata, dopóki ona stała w tym rzędzie co i ja; teraz w delikatnych zostajemy stosunkach, nie bardzo się do mnie przyznaje, ona pani, ja chudy pachołek! Cóż robić?
— A wieszże WPan, że ta kochana Julka, ledwie parę godzin temu jak ztąd odjechała?
— Wiem — spotkałem ją na drodze — do Warszawy.
— Chyba do Lublina?
— Nie! do Warszawy — poznałem po Bzurskim kamerdynerze, bo to mój przyjaciel — stary znajomy, dobry człowiek, tylko trochę arystokrata.
— Ale do Lublina!
— WPan się mylisz, do Warszawy — ja ztamtąd jadę.
— Przeciwnie — z Warszawy — ja ztamtąd jadę.
— Przeciwnie — z Warszawy przecież przybyła.
— Jechała z Warszawy?
— Tak jest.