Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.
248

Pluta zdjął powoli rękawiczki, postawił kapelusz, rozsiadł się wygodniéj w fotelu spojrzał na sufit i począł się bawić, składając palce na krzyż, to obracając je w kółko, od lewéj do prawéj strony i od prawéj ku lewéj.. Jestto rozrywka w chwilach oczekiwania lub nudy dość miła, ale wymaga pewnéj wprawy.... Milczeli oboje, nareszcie Jenerałowa wstrzęsła się i pierwsza zawołała:
— Proszę pana, dyktuj mi warunki... mów, żądaj, przystaję na wszystko, ale nie trzymaj mnie na torturach... ulituj się na demną.
— Jéj własnemi słowy przemówię także... zlituj się pani nad człowiekiem który przyszedł ją prosić choć o łzę żalu... choć o odrobinkę serca. P. Mateusz poczeka...
Wyrazy te przeciwny całkiem zrobiły skutek, pani Palmer ostygła, zamknęła się zdumiała; Pluta począł się śmiać szydersko.
— Dziwniem głupi na starość, rzekł do siebie. Wróćmy do pana Mateusza... Stojemy w téj chwili razem z nim i serdeczna łączy nas już przyjaźń... ja sam za niego nie chcę tu działać ostatecznie... zresztą nie miło by