Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/286

Ta strona została uwierzytelniona.
278

kich jego potrzeb i pensyjkę, z warunkiem zamieszkania na wsi.
Kirkuć obrócił oczy na Fryderyka z zapytaniem co mu robić należało, ale zaraz potrząsł głową milczący, domyślając się szczęśliwie, że wniosek ten już odrzucony został.
— Daj mi tam pan pokój, — mruknął po chwili, — to nie moja rzecz, — ja na wsi żyć nie umiem... To głupstwo z pozwoleniem, niech panowie sobie gadają i robią co chcą z moim przyjacielem, ja się w to wdawać nie chcę...
— Siedźże pan sobie gdzie w mieście, ale przynajmniéj wyjedź z Warszawy, — rzekł Pobracki.
— A jak ja niechcę? — spytał Kirkuć podburzony wzrokiem Pluty, ja wolę żyć w Warszawie.
Plenipotent ruszył ramionami.
— Ha! więc nic nie zrobiemy, — dodał biorąc znowu kapelusz.
— Zrobiemy coś pewnie my z panem Kirkuciem, tylko nie wiem czy w współce