Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/356

Ta strona została uwierzytelniona.
56

czego znienawidzony wkrótce w tym domu, w którym za płatnego sługę nie chciałem uchodzić, musiałem z niego ustąpić.
Teraz znowu jestem na bruku, mówił daléj Teoś, jak pan widzisz, nie mając co począć z sobą.
— Ależ to nie może być... byś z taką energją jaką w tobie widzę, rady sobie nie dał.
— Różnie bywa, rzekł Teoś... ale nie mówmy lepiéj o tem.
— Owszem mówmy, mówmy, — przerwał Narębski...
— Wierz mi pan, że mówić o czem nie ma... po chwili z oznaką zniechęcenia dorzucił Muszyński — czuję że jestem na fałszywéj drodze, ale dziś zawrócić się niepodobna, wychowanie nie usposobiło mnie do niczego wyłączniéj, z biedy muszę być literatem. W pojęciach o pracy umysłowéj jest podobno jeden wielki fałsz zasadniczy. Rzucają się do niéj większéj części ludzie bez chleba i przyszłości, którym szukanie strawy przeszkadza do pracy, lub praca głodem zamarza. W porządniéj i logiczniéj urządzonem społe-