Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.
30

kieliszek, chlebem z solą przekąsił, napił się wódki i wyszedł w kurytarz kręcąc sobie papieros z miną, już tylko zwierzęcych w życiu uciech szukającego człowieka, któremu reszta była całkowicie obojętną.
Stał tak w ganku z zapalającém się po wódce okiem, gdy drzwi pokoju Jenerałowéj otworzyły się, i sama pani chcąc zawołać sługi zapewne, wyjrzała. Trafem wzrok jéj spotkał tego obszarpańca, i drzwi żywo i gwałtownie zatrzasnęły się zaraz.
Człowiek ów, który stał obojętny przed chwilą, jakby iskrą elektryczną dotknięty nagle, drgnął, rzucił się i skamieniał. Posunął się parę kroków naprzód, cofnął, stanął, zmięty w rękach tytuń rzucił i zdawał namyślać co ma począć. Oczy jego paliły się, czoło pofałdowało, palce drgały, spojrzał potém na siebie, gorzki uśmiech przebiegł jego usta i powoli powrócił ku gmachowi.
Kamerdyner wchodził do pokoju Jenerałowéj właśnie.
— Słyszysz WPan, rzekł zachrypłym głosem dyliżansowy, kto to jest ta twoja pani?