Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/656

Ta strona została uwierzytelniona.
96

Ale nie mogło mu to przyjść bez ofiary, i cierpienie powolne dobitnie się wypiętnowało na zbladłéj twarzy, w przygasłych oczach, w wyrazie ogólnym fizyjognomii cierpiącym i zwiędłym.
Narębski wszedłszy postrzegł zaraz tę zmianę, wyczytał w niéj cierpienie.
— Jak się masz, rzekł — no cóż? jak ci tam z nowem życiem? Nie jesteś chory? siedzenie ci nie szkodzi?
— Nie, jak pan widzisz, rzekł Teoś podając mu rękę, nawykam, a człowiek nim się przerobi na złe czy dobre, jak tylko na inne... trochę zawsze przycierpi... inaczéj być nie może.
— Ale czy nawykniesz?
— Probować muszę, przy silnéj woli człowiek wiele zwycięża.
— Właśniem chciał się przekonać, jak to tam idzie, rzekł Narębski zasiadając na jedynem krześle, jakie się znajdowało w księgarni — a spytać się zarazem, dodał, czemu choć mnie czasem nie odwiedzisz, jeśli nie chcesz mojéj żony.