Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/704

Ta strona została uwierzytelniona.
144

z tą związku niemającą, posłuchaj tylko: Była sobie jednego razu kobieta młoda, ładna, filut wielki i wcale nie skrupulatka, kochał się w niéj pewien bogaty jegomość, jakże się zwał, a! zaraz — nie byłże to baron Dunder?
Na to imie Adolfina pobladła i oczy jéj czarne straszliwie, ogniście, z wyrazem strachu i oczekiwania utopiły się w Kapitana.
— Baron pozyskał jéj względy, — kończył Kapitan chłodno, ale był nie ostrożny... wpadał do niéj czasem obładowany niepotrzebnie wekslami i pieniędzmi.
— To potwarz! zakrzyknęła Adolfina.
— Alem ja jeszcze nie powiedział! — odparł Pluta, a może są dowody, przypadkiem podchwycone przez kogoś, co także we względach téj pani, miał pewien udział tajemny.
Oblicze wdowy nie zmieniło barwy, bo ta była jéj nadaną tak dzielnemi środkami, że żadne uczucie naruszyć jéj nie mogło, ale zacięła usta i drzéć poczęła.