Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.
85

pomieszany, blady, oglądając się jakby szedł popełnić zbrodnię.
— O mój Boże, zawołał stłumionym głosem na progu, załumujac ręce — co za spotkanie po latach tylu — jaki traf.
Kobieta chwilę miała oczy zakryte, potém odsłoniła je, były łez pełne, podała mu rękę powoli, chłodno i końcem palców dłoń jego ścisnęła.
— Daruj mi natrętność, rzekł ciągle po cichu p. Feliks, ale mógłżem poznawszy ciebie nie zapragnąć choć kilku słów ci powiedzieć, zapytać, dowiedzieć się? A! tyle lat! tyle lat! zginęłaś mi prawie bez wieści, długo nie mogłem nawet odszukać twych śladów, sądziłem cię umarłą.
— Jestem nią dla przeszłości, odpowiedziała ostygłym głosem p. Palmer — nową istotą, któréj niepoznasz panie Feliksie, wypróbowaną przez ogień, przez śmierć, nędzę i bogactwo — dziś skruszoną, upokorzoną, oddaną Bogu tylko i modlitwie.
— I szczęśliwą? dodał mężczyzna pytając.
— I spokojną — odpowiedziała kobieta,