Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/100

Ta strona została skorygowana.

niczce mający parę pokoików na górze, porywał go najczęściej, wylewając przed nim swą rozkochaną i rozczuloną duszę. Longin Macedo obok w drugim domu miał ucznia w rodzinie urzędnika, gdzie spełniał obowiązek tak zwanego dozorcy.
Konrad choć sobie szukał mieszkania na paradniejszej ulicy, bliżej tego świata, ku któremu go serce ciągnęło, został zmuszony wreszcie pozostać przy Łotoczku, a to go szczególniej skusiło, że tu miał salon i kilka pokojów, które gdzieindziej we dwójnasób by tyle kosztowały, miał okna od ulicy i apartament wcale przyzwoity i choćby w nim oddającego wizyty magnata przyjmować przyszło, nie potrzebował się wstydzić.
Może mu to nie dogadzało, że towarzysze tak zbliska trzymali go w oblężeniu i na sposób życia jego otwarte mieli oczy, wiedząc nawet kiedy wychodził i powracał, kogo u siebie przyjmował, jak dzień każdy poczynał i kończył, ale mniej więcej wszędzie nie uszedłby oka towarzyszów, którzy lepszą od miejskiej mieli policją.
Cyryll, studnia mądrości, w tejże kamienicy na tyle uczył dzieci i mieszkał, obok mając Jordana Hruszkę, a na drugiej galerji Teofila Sorokowskiego.
Baltazar mieścił się obok w parze stancyjek, które większą część roku dla gości szczelnie były zamknięte. Spotykano się codzień, widywano nieustannie a wieczorami schodzili się wszyscy do kupki, albo w wytwornym apartamencie Konrada, jeśli przyjmował, a nie był gdzie w mieście, co mu się najczęściej zdarzało, lub u Teofila Sorokowskiego.
Szczęściom, mieszkanie jego choć nie od ulicy i nie pokaźne, dosyć było obszerne, a że jedno okno wychodziło na galerję od dziedzińca, idąc do Teofila koniecznie koło niego przechodzić było potrzeba. Każde więc niespodziane najście Pietraszewskiego lub Gedrojcia, znajdowało ich przygotowanemi, a w razie niebezpieczeństwa można było drapnąć drugiemi drzwiami.
Baltazar rzadko wpuszczał do siebie, gdyż choć nie tak dbały o wytworność i porządek jak Konrad i Albin,