Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/142

Ta strona została skorygowana.

ciąga chwilowe pragnienie. osamotnienie, namiętność — ja ją kocham jak brata i towarzysza! jedne mamy myśli i pojęcia... któżby mnie tak zrozumiał, kto myśl moją dopowie mi jak ona i jak ona odgadnie? kto mniej pragnie świata i ludzi, byle nas było dwoje razem zawsze, zawsze z sobą!!!
— Zawsze, to znaczy od lat dwudziestu do dwudziestu siedmiu, maximum trzydziestu — przerwał nielitościwy Baltazar — a! jakżeś ty młody!
— Z tej choroby nigdy się nie pragnę uleczyć, zawołał Albin i począł deklamować:

Młodości ty nad poziomy...


— Gdyby się młodość nie starzała i nie kończyła nigdy, gdybyśmy nią otoczeni byli, nie mówię, dokończył, pierwszy, ale na nieszczęście nie jest to życie, jest to jego pałacowy przedsionek; dalej roisz o salonach, a wchodzisz do chaty lub w gruzowiska. Prawda, uroczą i czarowną jest młodość, ale to tylko gorączka jak przy wyrzynaniu zębów.
— Nie! reszta życia jest śmiercią powolną, a ona życiem, rzekł Albin w zapale. — To treść żywota, to wyskok jego, to kwiat jasny! Dlatego młodość daje nam przeczucia wszelkiego dobra i piękna, dla tegośmy lepsi w młodości, dla tego szczęśliwy kto ją przedłużył i nie postarzał się sercem... a pewien jestem, że kto nie zechce ten nie zgrzybieje...
— I pozostaje pijanym wśród trzeźwych! zakończył Baltazar — sobrius inter ebrios, śliczna rzecz, ale pijany wśród trzeźwych nie tak wesoła!
— Ależ to upojenie święte, to szał wieszczy i proroczy, to gorączka natchniona...
W tem Cymbuś głośno krzyknął sam do siebie splaskując rękami.
— Ot i samowarek zgasł!
Wszyscy się rozśmieli, a Baltazar dodał:
— I młodość zgasła! niech-że się kto drugi spowiada, bo Albinowskich poezyj mamy już dosyć.