Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/207

Ta strona została skorygowana.

petentowi naszemu, który tej mądrej podjąwszy się roboty, miljon na niej zyskiwał, czapkowali wszyscy, kłaniali mu się, ściskali go i choć robił szelmostwo uchodził za uczciwego, bo przegrawszy w karty, płacił i pił wino szampańskie.
Miałżem ja przez głupią delikatność umyć ręce od roboty, która mi się tak w porę nastręczała? Dano mi cząstkową plenipotencję i parę mniejszych interesów do obrobienia; zawsze i tu szło o to — nie patrząc co komu należało, — aby nie zapłacić.
To było zadanie główne, gdyż chciano koniecznie, aby pan panem został, choćby kredytorowie mieli pójść z torbami. Zrozumiałem rzecz jak należy i dwa interesa tak skończyłem przez układy szczęśliwie, że po połowie kapitałów uciąłem i procenta wszystkie, których było alterum tantum. Płacąc zaś pieniądze wzięliśmy kwit na sumę całą i część procentów, bo coś na szelmostwie trzeba było i sobie zyskać dla uciszenia sumienia. Któżby się do licha darmo chciał walać? Zysk ten należał do plenipotenta głównego, a mnie dostały się ochłapki tylko, coś nakształt pary tysiączków, — alem pokazał mu co umiem i zaraz się na mnie poznał.
To mu i dziś przyznać muszę, że się znał na ludziach i wybierać ich umiał. Zaraz mi tedy powierzył jeszcze jeden trudniejszy interes, gdzie potrzeba było wyrobków i bez procesu obejść się nie mogło. Szlachcic miał należność świętą, ale nie zaaktykował w swoim czasie, nie było świadków na skrypcie, obaliłem jego pretensją jak napaść i groszaśmy mu nie dali. Tylko potem, żeby wielkiego krzyku nie było, a samym coś zarobić, bo droga procesowa pozbawiała wszelkiego akcydensu, nim zaapellował rozbity na gładkiej drodze, zawarliśmy z nim dobrowolną umowę, i znowu taż sama robota co przedtem.
Mnie to oczy otworzyło, jak mam o sobie pamiętać, i w tym ostatnim interesie układając się ostatecznie, oprócz naznaczonych mi honorarjów, zawarowałem dla siebie coś do kieszeni. Poszło jak z płatka, miałem