Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/210

Ta strona została skorygowana.

w moje zdolności podnosiły mnie, ale obok prześladowanie nurtowało powoli. Użyto wszelkich środków, aby mnie zgubić... nie poszło to łatwo, tłómaczyła się potwarz potrzebą oczernienia, musieli mnie wciągnąć w paskudną robotę, abym z niej wyszedł zwalany.
Patrzcie tedy co zrobili.
Plenipotent stopniowo począł zmieniać taktykę, twarz, obejście, szukał mnie prawie, dając mi znać przez trzecie osoby, że znów pragnąłby użyć zdolności na których się poznał. Nie byłem tak głupi, żebym nie zwąchał pisma nosem, i nie obrachował, że zszedłszy z mojego bohaterskiego stanowiska, już na nie powtórnie wdrapać się nie potrafię. Ale pokusa ogromna ciągnęła mnie, a grosza się przebierało.
Chciałem się dobrze o siebie wytargować — jemu zaś chodziło o to tylko, żeby pokazał, żem przedajny i że mnie kupić potrafi, żem nie tak integer vitae scelirisque purus, za jakiegom się przebierał. Czuł to, że choć plułem bezinteresownością i cnotą, alem w nie nie uwierzył.
— I to cię zgubiło, nieszczęśliwy, zawołał Serapion z litością.
— Nie, nie to, mój ojcze, ale to, żem był goły i głupi... Zaofiarowano mi znów roczną plenipotencją, znaczną pensją i różne widoki na przyszłość; — zmiękłem jakoś nie w porę nie umiejąc się wytargować, musiałem przygotowawczo zmienić ton i mowę, zesłabnąć w opozycji i w chwili, gdy już mi plenipotencją dać mieli, upadłem w opinii kompletnie... ludzie postrzegli, żem tylko udawał Don Kwichota.
Zręczny oszust dał mi półroczną pensję, dał ograniczone pełnomocnictwo, natychmiast je odwołał, i tem mnie zabił że pokazał, iż mnie kupił.
Podstęp ten, wcale umiejętnie wykonany, wyjaśnił żem w tem miał tylko interes własny, a nie byłem tym, za którego chciałem uchodzić; plasłem tedy na cztery nogi. Bogaty i możny, nie obawiałbym był się tego wcale, znaleźliby się ludzie coby mi jak jemu rękę podali, choć dobrze wiedzieli, że kradł i rozbijał;