Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/218

Ta strona została skorygowana.

Widzieliście mnie tu przemyślającego tylko nad zapewnieniem chleba powszedniego, chwytającego się medycyny jako środka, który mnie miał z nędzy podźwignąć; wasza pomoc poczciwa i chętna dozwoliła mi skończyć nauki nie zaprzęgając przyszłości. Gdy lata próby wyszły, byłem zupełnie wolny, miałem patent w kieszeni, mogłem się udać gdzie chciałem, naturalnie serce i instynkt przeciągnęły mnie ku rodzinnej stronie: choć tam dla mnie nie pozostało nic prócz wspomnień sieroctwa.
Alem ich nie unikał, ani się myślał zapierać pochodzenia i pracy, którą sobie wywalczyłem niepodległość. Z szczupłym groszem, wyjechałem do najbliższego miasteczka w sąsiedztwie wioski, którą pamiętałem tak dobrze... nieznany nikomu, bez opieki, bez stosunków, silnie tylko ufając w łaskę Bożą.
Stanąłem sobie wprost w najtańszym jaki znalazłem domu zajezdnym, a obawiając się, żebym przybyciem mojem nie uszkodził dawniejszym, co mnie tu poprzedzili lekarzom, pierwszy krok zrobiłem ku nim.
Dwóch ich wówczas mieszkało w naszej mieścinie, jeden Niemiec, staruszek bezżenny, drugi młody niedawno wyszły z uniwersytetu doktor miasta i okolicy z urzędu. Oba mieli w sąsiedztwie swoich klientów: Niemiec poważniejsze domy majętne, w których leczył nie bardzo przeszkadzając naturze, ostrożnie, delikatnie, łagodnie, drugi w miasteczku, zajmował się żydami, mieszczaństwem, medycyną sądową, a w razie gwałtownych wypadków wzywany był wraz ze starym do narady.
Niemiec, gdym go pierwszy raz odwiedził, nie ukazał mi wcale nieukontentowania, owszem zdawał się przyjmować z zajęciem; — wyegzaminował mnie bacznie, rozmawiał długo, podał rękę przy rozstaniu, a gdym mu o młodszym wspomniał, pokiwał tylko głową i uśmiechnął się nic nie mówiąc.
W ogóle, doktor Halm był bardzo ceniony, więcej może jako człowiek niż lekarz; wiek i ociężałość nie dozwalały mu bardzo pilnie zajmować się chorymi, lu-