Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/219

Ta strona została skorygowana.

bił już spoczynek i miał prawo do niego, medycyna go męczyła, wdzięczny był tym co go mieli za człowieka, a nie nudzili go jako lekarza.
Powiedziano, że zebrał był sobie kapitalik dosyć znaczny i o praktykę nie dbał wiele, bardziej dla stosunków odwiedzając domy sąsiednie; — sądziłem więc, że i dla tego dobrze mnie przyjął od razu, że się będzie mną mógł wyręczać w praktyce dla niego uciążliwej. Dosyć, że mi się wydał przyjacielskim i życzliwym.
Gdym już miał odchodzić, ujął mnie za rękę i oczy wlepiwszy odezwał się powoli:
— Pozwól sobie, młody mój kolego, dać jedną dobrą radę.. mnie jej nie swoje, ale cudze nauczyło doświadczenie. Wielu z naszych rzuca się, niecierpliwi i zmienia miejsca po kilka kroć w życiu, chcąc od razu owoców obfitych i powodzeń świetnych. Nie czyń tego; siedź w miejscu, które sobie obierzesz, a co ma przyjść to przyjdzie, potrzeba ażeby poznali człowieka, oswoili się z nim, dopiero go ocenią. Nie zrażaj się obojętnością, zapoznaniem, pracuj gorliwie, nie wymagaj wiele, umiej czekać... i żaden doktor z głodu nie umarł, a wielu z głupstwa poumierało.
Podziękowawszy za radę, która w istocie była bardzo dobrą, z cichego domku, który Halm zajmował na przedmieściu, otoczonego ogródkiem, i bardzo miluchnego, udałem się do miasta do drugiego kolegi lekarza, pana Eframowicza, którego główna kwatera była w rynku, w najętej kamieniczce. Nie potrzeba było pytać się o jego mieszkanie, bo od rana otaczało go żydowstwo, stada ludzi i wołów oczekujących na świadectwa życia i zdrowia. Oprócz tego dwie bryczki stały u ganku, straż odbywała policja, i kołnierzy czerwonych kręciło się mnóstwo; ledwiem się mógł dobić i doprosić, żeby mnie tam wpuszczono.
Zastałem młodego praktykanta w szlafroku, z cybuchem ogromnym w gębie nad herbatą, w towarzystwie dwóch urzędników powiatowych, strapczego bladego i wymokłego i sprawnika opasłego i rumianego. Ci dwaj panowie uosobiali wybornie siedem lat dostatku