Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/223

Ta strona została skorygowana.

to Bogu ofiarował. Powiedziałem sobie, że takiemi życie na ustroni robić musi małych ludzi na pierwsze wejrzenie, że zbliska się im przypatrzywszy znajdę przymioty, których zrazu dostrzedz nie mogłem.
W istocie mało jest ludzi, o którychby sądzić można z pierwszego poznania i nie omylić się; najczęściej pierwsze wrażenie oszukuje, bo człowiek stara się pokazać właśnie tem czem nie jest, i tai się z tem czem by się słusznie miał prawo pochlubić.
Ale tak jak biedny Voltaire, co wolał by go miano za wielkiego matematyka niż za poetę, dla tego że nie chciał być niższym od ubóstwianej pani du Chatelet, my wszyscy pospolicie wolemy okazywać moc charakteru, dumę i próżność, niż ciche a poczciwe serca przymioty.
Do jednego Halma powrócić mi się chciało, do reszty nie miałem jakoś ochoty.
Nie powiem by mi pierwsze chwile pobytu w tem miasteczku bardzo ciężko spłynęły; ubóstwo nigdy mi zbyt nie dokuczało, bom je jako dawno znajome nauczył się znosić wesoło, cisza i brak towarzystwa dozwalały oddać się pracy, okolica była piękna, ja w sumieniu spokojny, a odosobnienie nawet ma pewien urok dla młodej duszy.
Pierwsze dni spędziłem, darujcie mi, że się wdaję w te szczegóły — w zajezdnym domu w ubogiej stancyjce, później nieco trafiła mi się na jednej z głównych ulic, połowa dosyć porządnego domku, do której się przeniosłem. Miałem tu parę pokoików dla przyjęcia, gdyby kto przyszedł, izdebkę sypialną, składzik, wziąłem służącego i czekałem cierpliwie co Bóg zdarzy nie zżymając się a uznając dobroć rady Halma.
Gdym w kilka dni znowu go odwiedził, stary do tych pierwszych uwag, dodał jeszcze te dla mnie pamiętne słowa:
— Słuchaj kolego, rzekł, choć ja tego nie używałem środka, i ty, jak widzę, nie masz do niego usposobienia, trzeba żebyś wiedział, że ludzie są tak biedni, że im koniecznie potrzeba trochę szarlatanerji, aby pociągnąć