Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/226

Ta strona została skorygowana.

cia, które obnażone przeraziło i odstręczało brudami. Wszędzie samolubstwo, słabość, chęć zbogacenia się nie patrząc jakim kosztem, choćby najbiedniejszych, — a nigdzie sumienniejszego przekonania o obowiązkach.
Jakiejże to potrzebaby siły, żeby to społeczeństwo zgangrenowane podnieść i odrodzić!
Powtarzam dziś com mówił niegdyś — trudniej tu niż z pogany, bo ci poganie czynu mają pojęcie prawdy i pogardzają jej spełnieniem, wiedzą i czują, że źle czynią, a brną dalej przeciw sumieniu! Cóż zrobisz z tym, który pojmuje, że jest w grzechu i błędzie, a urągając się cnocie, idzie dalej drogą poczętą. Nikt z tym tłumem nie śmie iść do walki, bo każdy czuje się słabym... a świat dalej swoim torem rusza.
Eframowicz był na hańbę świętemu imieniowi lekarza, które nosił, wprost spekulantem używającym tylko medycyny, jak narzędzia do zrobienia grosza. Hoc erat in votis.
Szpital opatrywał go w bułki, w mleko i krupki, rzeźnia miejska w polędwice, żydzi w co który miał jadalnego, bo służba zdrowia dawała mu nadzór nad wszystkiem; każde świadectwo musiało być opłacone sowicie, a o śledztwach już nie ma co mówić.
W najsmutniejszych zwykle okolicznościach odbywają się te zjazdy, w których lekarz tak wielkie i ważne spełnia posłannictwo, on często jest wskazówką zbrodni lub obroną niewinności, istotą opatrzną. Posłannictwo to wielkie i święte, które się spełnia w obliczu śmierci. Eframowicz z niego, jako ze wszystkiego robił sobie przychód tylko, a im więcej rozpłakana rodzina opierała się przez cześć zwłok otwarciu jakiego nieboszczyka, tem on silniej popierał potrzebę exenterowania, póki mu nie opłacono za poszanowanie drogiej, straconej istoty. Tak robił zawsze i wszędzie, umiał z prawa korzystać i uniknąć go, a kodeks leżał u niego ciągle otwarty, bo nieustannie popełniając nieprawności, nim zasłaniać musiał. Kochany i lubiony przez tych, co z nim te niecne łowy dzielili, Eframowicz nie wzbudzał szacunku i nie dbał o niego — podzielał hulanki urzę-