Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/302

Ta strona została skorygowana.

mu dolewali a dolewali jakiegoś napoju robionego z soku, który na wiosnę płynie z rozciętych łodyg azalii... i smaczny jest a upaja i oszala.
Już tedy powoli zaczęto i o zaręczynach przebąkiwać, a Marzanna popędzała go, żeby się rodzicom oświadczał publicznie... tylko, że wypadało wprzód posłać Liziłapę do Stołpca o pozwolenie rodziców. Wciórnastkom się to wydawało nie potrzebne, ale stary Gwoździk zapowiedział synowi, że jeśli się ożeni bez pozwolenia, to go wydziedziczy... i pięknego królestwa stracić się nie chciało.
Już tedy Liziłapa miał nazajutrz jechać z poselstwem, gdy wieczorem w tańcu królewnie włosy odpadły, co bardzo zafrasowało zakochanego, bo miała prześliczne, tylko nie swoje. Pomyślał tedy w duchu, — a nuż i ręce i nogi potem jej podopadają, jak się lepiej rozmacha? — Jakoś więc posmutniał i rozmyślać się począł. Udali się na spoczynek, gdy Waligóra rzekł mu bez ogródki, że nazajutrz dalej ruszać potrzeba, a dalej tu nie ma czego bawić, bo dwór z głodu pozdycha... W istocie w sali bankietowano, choć i tu więcej się świeciło na półmiskach niż karmiło, ale ludzi Rumiankowych chcieli puścić na paszę pod pozorem, że i królewscy dworzanie we dworze nie jadają, ale ich na łąki codzień pastuch wypędza, gdzie rośnie gotowy makaran włoski, sałata wyborna w oliwie, a w lesie po deszczu znajdują się pod każdym drzewem placuszki z makiem.
Waligóra otwarcie też dodał, że panna stara, malowana, zęby i rumieńce przyprawne, dla tego ją tylko o zmierzchu pokazują, a dziesięć godzin wprzód sztukują, malują i politurują, — dodatku korzec tylko maku posagu. Sam Rumianek wszystko rozrachowawszy i coś już złego przeczuwając, zabierał się do drogi nie opierając zbytecznie, gdy nadszedł Jąkała.
— A co? spytał królewicza, pewnie już myślicie o drodze?
— Zkądże ta myśl w panu?
— U nas to tak zawsze, kto tylko się o moją sio-